W tych słowach – dla mnie – zawarta jest mądrość i zrozumienie, kochany Dawidzie..
Można odtańczyć szamański taniec demona i pozwolić mu na przejawienie się zaspakajając w ten sposób jego „głód”.
Można wysłuchać próśb demona i spełnić je – spełniając jego potrzeby i oczekiwania, ale należy wiedzieć, które.
Można przyjąć demony z miłością, zrozumieć ich rolę w świecie i pozostawić je w s-pokoju, by czyniły to, co mają do wykonania...
Niektórzy mówią i piszą, że Budda walczył z demonami i Jezus Chrystus walczył z demonami na pustyni i je pokonali (zanim osiągnęli „wyzwolenie” czy „oświecenie”). A ja wiem, że oni nie walczyli. Oni je „zneutralizowali” i „rozpuścili” w Miłości… w sobie.
Wielka pułapka:
„Wiele ideologii politycznych [a religie są nimi przesiąknięte konkurując ze sobą],zachęca nas do zaangażowania się w walkę, której celem ma być budowa lepszego społeczeństwa. Jako sposób ma dokonanie tego proponują przebudowę starego społeczeństwa, czasem nawet rewolucję. W rzeczywistości jednak pożytki, jakie to przynosi są względne i doraźnie [jak z leczeniem skutków choroby bez zainteresowania i uzdrowienia przyczyn]. Nigdy nie da się osiągnąć [ w ten sposób] równości między różnymi warstwami społeczeństwa [ani pokoju].
Bardziej samoświadome i współtworzące pokojowe relacje społeczeństwo może powstać jedynie dzięki ewolucji jednostek. Społeczeństwo składa się z milionów jednostek. Chcąc policzyć do miliona zaczynamy liczenie od liczby 1. Nie oznacza to jednak egoistycznego wysuwania siebie na plan pierwszy, ale raczej dochodzenie do zrozumienia kondycji całej ludzkości poprzez zrozumienie naszego własnego doświadczenia. Z tym doświadczeniem jako kluczem będziemy wiedzieć, jak świadomie postępować w dowolnych okolicznościach i w każdej społeczności.
„Bycie świadomym oznacza wiedzę o konsekwencjach swoich czynów. Czasem jednak popełniamy jakiś czyn nawet nie wiedząc o tym, że okaże się on szkodliwy, gdyż nie jesteśmy wówczas obecni [świadomi konsekwencji naszych czynów, myśli i emocji]..
Łatwo popadamy w rozproszenie, a to na skutek naszych namiętności, pobudzonych stanów emocji [czynów, myśli i emocji], przywiązań itd.” - *)
Dla kogoś, kto rozumie i potrafi przyjąć nauki przejawiające się tak z zewnątrz jak i z wewnątrz, wiedza, która go rozwija i uwalnia od pożądania, a także od przekonań, wiedza ta stanowi jego/jej „najwyższą ścieżkę”, ponieważ odpowiada jego/jej naturze i jego/jej skłonnościom. „Dlatego próby osądzania, czy ścieżka ta stoi wyżej bądź niżej od innych, nie mają sensu.” *) .
Wystarczyłoby, gdyby każdy stał się odpowiedzialny sam za siebie. Ocean składa się z kropli. Ocean nie istniałby, gdyby nie współtworzyły go cząsteczki wody…
„Zrozumienie swojej prawdziwej natury oznacza zrozumienie relatywnego stanu, a także wiedzę o tym, jak zintegrować ten stan z jego esencjonalną naturą (czystą i przejrzystą) tak, abyśmy stali się niczym lustro, które odbijając cokolwiek manifestuje zarazem swoją przejrzystość.” - *)
Gdy oskarżamy innych o zło myśląc, że w nas go nie ma, że nas to zło nie dotyczy, ulegamy pysze. Wpadamy w sidła mentalnego osądu. Stajemy się „sędziami” - "mądrzejszymi", "lepszymi" od innych. Czy rzeczywiście? Czy to tylko iluzja ja-ego, której ulegamy? Ale kiedy dostrzeżemy je w sobie, wówczas ujrzymy swoją prawdziwą naturę i dopiero wtedy możemy to zmienić… w sobie..
„Umysł [i nasza skłonność przywiązywania się do przekonań] jest źródłem dwoistości i wszelkich naszych konfliktów.” - *)
Nauki, a w zasadzie mądrość przejawiająca się przez Jezusa Chrystusa, który ponoć mówił:
„1 Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. 2 Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. 3 Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? 4 Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku? 5 Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.”
(…)
„Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”.
są niewygodne dla tych, którzy nie chcą, nie mogą lub nie potrafią ich zrozumieć ani zastosować w swoim własnym życiu. Dlatego skłonni są zanegować nie tylko te nauki ale nawet istnienie Jezusa Chrystusa jako Nauczyciela, który je przekazywał. Tak czynią jedni. A drudzy mieszają te nauki z innymi „zdaniami”, umieszczając je w kontekstach, które wypaczają ich znaczenie; w ten sposób miesza się tę wiedzę z inną wiedzą - innymi „prawami”, według których „głupsi” mają podporządkować się „racji” tych „mądrzejszych”… A chodzi o panowanie jednych nad drugimi. Podobnie jest z naukami Buddy czy kogokolwiek, kto przekazuje podobną wiedzę.
Dla mnie nie ma znaczenia, kim jest człowiek, czy księdzem katolickim czy ateistą czy „nawiedzonym jasnowidzem”, jeśli przejawiają się przez tę osobę słowa mądrości. Kiedy słuchamy, czytamy czystym sercem i z czystym umysłem, potrafimy odróżnić „ziarna od plew”. Jaka różnica jest pomiędzy "ziarnami" a "plewami" w tym kontekście? "Ziarna" to myśli i wiedza, która prowadzi człowieka do rozwoju, do zrozumienia, do wyzwolenia od cierpienia, od strachu, od walki, od pożądania, od nienasycenia... A plewy to te myśli i wiedza, które zniewalają i utrzymują człowieka w walce, cierpieniu, w pożądaniu i nienasyceniu.
I tu zacytuję słowa jednego księdza:
cytat z Biblii:
„A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”. I powtórnie nachyliwszy się, pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: „Niewiasto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?” A ona odrzekła: „Nikt, Panie!” Rzekł do niej Jezus: „I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz”. J 8, 7-11
komentarz księdza:
Zadziwiająca historia. Oto jawnogrzesznica przyłapana na cudzołóstwie. Oczywisty grzech. A Chrystus jakby tego nie zauważył. Powiedział do niej: „I ja ciebie nie potępiam”. A my? A my ciągle dzierżymy w rękach kamienie i szukamy tylko kogo by nimi uderzyć. Rzucamy je nie mając nawet pewności grzechu. Rzucamy bez wytchnienia i zapamiętale kamienie kłamstwa, pomówień, plotek i oszczerstw.”
Bo pewność, którą mamy ("rzucając kamieniami") jest zazwyczaj iluzją albo naszą projekcją zgodną z naszymi emocjami, wzorcami i przekonaniami wynikającymi z myśli, które są jak "plewy".
Kiedy jednak przestajemy rzucać kamieniami, wtedy nikt w nas już kamieniem nie rzuci. A nawet, jeśli w nas rzuci, to kamień ten nas „nie dosięgnie”. Nawet, jeśli taki kamień zabiłby nasze fizyczne ciało. (Jak w tym śnie http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2009/12/kolejna-smierc.html )
I takie coś przyszło do mnie:
Umysł w pewnych swoich przejawach bywa jak demon, który wzmacnia się poprzez „przywiązanie” do pewnych myśli – idei, przekonań związanych z walką ludzi ze sobą, pożądaniem, nienasyceniem, strachem i cierpieniem… itp. A gdy demon zostaje „nakarmiony” Miłością – słabnie…
________________________________________________________________